W obecnej sytuacji globalnego zagrożenia związanego z rozprzestrzenianiem się dżumy XXI wieku spotykamy się z wieloma ograniczeniami i „skazani” jesteśmy na pozostawanie w przysłowiowych czterech ścianach. W związku z tym, jest czas na pewne przemyślenia, refleksje, do których zapraszam po przeczytaniu załączonej lektury.
Szanowne Grono Seniorów Lotnictwa i nie tylko…
Należymy, można by rzec, do uprzywilejowanego pokolenia Polaków, które jest świadkiem i uczestnikiem dziejowych wydarzeń w historii Polski. Przeżywamy momenty doniosłe, jak i tragiczne, mające wpływ na losy polskiego narodu, który nigdy nie utracił nadziei, który nigdy nie dał się złamać. Wspomnę tylko, że w 2016 roku świętowaliśmy 1050 rocznicę chrztu Polski, a w 2018 roku obchodziliśmy 100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę i 100-lecie polskiego lotnictwa wojskowego. Również 100 lat temu, w Pucku miało miejsce wydarzenie historyczne. Gen. Józef Haller nad brzegiem Zatoki Puckiej wrzucił do morza platynową obrączkę z napisem „Gdańsk – Puck 10 lutego 1920”.
W perspektywie rocznic bieżącego 2020 roku są obchody 100-lecia zwycięskiej Bitwy Warszawskiej 1920 roku określanej mianem Cudu nad Wisłą. Przywołane rocznice, skłaniają do prześledzenia losów narodu polskiego na przestrzeni dziejów, do głębszej zadumy nad życiem i przemijaniem, nad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Ktoś ironicznie powie: chłopski filozof , ale … ta filozofia ma swoje źródła. Są nimi przemyślenia generała dywizji Wojska Polskiego Gustawa Konstantego Orlicza-Dreszera ps. „Orlicz”, kawalerzysty i członka Polskiej Organizacji Wojskowej, żołnierza Legionów Polskich, uczestnika I wojny światowej i walk o niepodległość Polski w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, Prezesa Zarządu Głównego Ligi Morskiej i Kolonialnej, Inspektora armii i Inspektora Ligi Obrony Powietrznej Państwa.
Gen. dyw. Gustaw Orlicz-Dreszer, 87 lat temu, w listopadzie 1933 roku w liście do kpt. pil. Stanisław Skarżyńskiego, po jego brawurowym przelocie nad Atlantykiem 8 – 9 maja 1933 roku, napisał owe prorocze słowa, które w obliczu wspomnianych rocznic niniejszym przywołujemy:
„ A wszystkiemu winna historia… Myślałem więc sobie wertując jej surowe i niejednokrotnie pożółkłe stronice o miejscu, jakie zajmowała na świecie Polska ostatnich Piastów, wszystkich Jagiellonów, Batorego, a nawet Wazów, piąłem się w górę wraz z Państwem i Narodem wgłębiając się w dzieje Najjaśniejszej Rzeczypospolitej XV, XVI i pierwszej połowy XVII stulecia, aby dojść wreszcie do tej równi pochyłej, po której staczał się Naród przez długie lata w przepaść równie długiej, a bardziej jeszcze haniebnej i beznadziejnej niewoli. Poprzez krwawe i ofiarne walki kilku pokoleń najbardziej miłujących Ojczyznę obywateli, szła Polska ku Wolności, zrealizowanej potężnym trudem i nadludzkim wysiłkiem Józefa Piłsudskiego. Wielki wódz nauczył nas marzyć i chcieć. Nauczył nas również tworzyć i budować. Gdy zastanawiam się nad Polską dzisiejszą i porównuję ją z dawną, z najlepszych okresów historycznych, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zmaleliśmy, skurczyliśmy się i skarleli nie tylko na świecie, ale nawet w Europie. Inne narody, duże i najmniejsze nawet, poszły na świat i nowe lądy niosąc kulturę i panowanie swych synów i dążąc do otrzymania właściwego udziału w dobrach ziemskich, jakimi łaskawy Pan Bóg ludzkość dość hojnie obdarował.
My, z uporem, jak to mówią, godnym, lepszej sprawy, pozostaliśmy w Europie. Liczne zaś dzieci narodu posłaliśmy w świat, by byli sługami sług zdobywców. Gdzieś się zatraciła ambicja, a dążenia mocarstwowe stały się jak gdyby pustym dźwiękiem, bezmyślnie powtarzanym na uroczystościach narodowych. Doszliśmy zresztą również do niesłychanej nędzy na wsi i w mieście, do najniższego zarobku na głowę ludności, grupując się poza Finlandią, Węgrami, Łotwą, Estonią, Rumunią, Jugosławią, Litwą, a wobec innych państw stając się prawdziwymi i bezsprzecznymi nędzarzami. I karlejemy dalej, wsłuchani w beznadziejne narzekania na „brak konsumpcji wewnętrznej spowodowanej nędzą w kraju” i „brak rynków zbytu”, „brak pracy” i.t.d, i.t.d. Jedyna produkcja, jedyny eksport na miarę światową, jakimi pochwalić się możemy, to tłumy ludzkie, których eksportowaliśmy około 7 miljonów, co wobec 32-miljonowej ludności w Polsce jest liczbą nie zasługującą na lekceważenie. Czy mamy nadal produkować sługi sług zdobywców, ludność dla innych, obcych rasą, językiem, kulturą, suwerennych narodów? Czy może posiadamy prawo pracą wytrwałą dążyć do zmiany tych niezbyt zaszczytnych i korzystnych dla nas warunków? Taka wydała mi się, Panie Kapitanie, rzeczywistość polska, dlatego otworzyły się przed oczyma moimi dalekie szlaki morskie i lądy, na których pulsuje mocne życie, niejednokrotnie wysiłkiem rodaków naszych wzmacniane. Dlatego też, postanowiłem dosiąść rumaka morsko-kolonialnego.
I począłem szukać Polski nie tylko w Europie, lecz na świecie całym, równej pod każdym względem wielkim historycznym narodom. Nad oceanem warczał potężnym tryumfalnym głosem motor polskiego samolotu, dzięki pańskiemu hartowi ducha, Kapitanie. Z myślą, utkwioną w wielką przyszłość Polski, z nerwami do ostatnich granic napiętymi, w szalonym wysiłku woli zdobywał Pan nowy rekord, nowe dla Rzeczypospolitej Zwycięstwo. Ze zwycięstw takich, pełnych bohaterstwa i ofiary, spływają na Naród otucha i wiara, że nie spadliśmy jeszcze na najniższy poziom, że wolno nam marzyć o rekordach – pierwszeństwach i realizować je w coraz pełniejszym zakresie. Ale Pan, Kapitanie, postanowiłeś inicjatywą głęboką zatoczyć szersze koła. Idąc na podbój żywiołu powietrznego, wybrałeś się z Polski do nowej ziemi, gdzie liczne rzesze Polaków się znajdują, gdzie polska rozlega się mowa. Drogą powietrzną, niezupełnie jeszcze przez człowieka ujarzmioną, połączyłeś Polaków „starokrajskich” z Polakami za morzem, obejmując jednych i drugich swą myślą serdeczną, wolą zdecydowaną i ramion siłą niespożytą. Jednym i drugim dodałeś otuchy, rozżarzyłeś wiarę w lepsze jutro, godne jagiellońskich czasów. – Pokazałeś, że rekordów – pierwszeństwo szukać musi Polska, jak inni – na świecie całym, który dla ludzkości, dla narodów nie jest przecież zbyt duży.
Panie Kapitanie, znam Pańską skromność, równą wybitnej odwadze i wielkiemu charakterowi, ale niech mi będzie wolno, w imieniu tych wszystkich, którzy marzą o Polsce w pierwszych szeregach wolnych narodów świata, złożyć Panu nie tylko z głębi duszy płynące podziękowanie, lecz również zapewnienie, że tej gorącej otuchy, jaką Pan czynem swoim napełnił serca nasze, nie zmarnujemy, gdyż spotęgowała się nasza wiara w Polskę naprawdę mocarstwową, konkurującą w szlachetnym współzawodnictwie z najpierwszymi państwami świata. Wielki Wódz nauczył nas marzyć, tworzyć i budować…”
Słowa cytowanego listu zaczerpnięto z przedmowy wspomnień mjr. pil. Stanisława Skarżyńskiego pt. „Na RWD 5 przez Atlantyk”, wydanych we Lwowie w 1936 roku przez Państwowe Wydawnictwo Książek Szkolnych, ul. Kurkowa 21, z życzeniem dla Wszystkich, że czas poświęcony powyższej lekturze nie będzie czasem straconym,
i nadzieją na osobiste przemyślenia w tym trudnym okresie, jakiego doświadczamy obcując z codziennym stanem zagrożenia epidemicznego.
Zygmunt Bąk, Krośnieński Klub Seniorów Lotnictwa im. gen. pil. Ludomiła A. Rayskiego
Comments