top of page
  • Writer's pictureLeszek Mańkowski

ŻAR ZAWSZE CUDOWNY

Co roku miłośnicy Górskiej Szkoły Szybowcowej Żar zjeżdżają się we wrześniu do jej internatu, aby wrócić pamięcią do swych młodych lat, powspominać instruktorów, przyjaciół, zwłaszcza zaś swoje pierwsze loty, wykonywane tu na szkolnych szybowcach.

Sięgają myślą do czasów przedwojennych, znanych im już tylko z historii, gdy Związek Awiatyczny Studentów Politechniki Lwowskiej inicjował w latach 1930 - 1931 wyprawy poszukiwawcze terenów górskich dogodnych do lotów szybowcowych. Członkowie takiej wyprawy w pasmo Beskidów: Marian Legeżyński, Piotr Mynarski i Władysław Słodkiewicz zwrócili uwagę na górę Żar. Inżynier Franciszek Doński pracując przy budowie zapory wodnej w Porąbce i przyglądając się w roku 1934 pasmu górskiemu Żar – Kiczera w Beskidzie Małym, uznał je za nadające się do latania. Jego działaniu zawdzięczamy doprowadzenie w owym czasie do oblotu na szybowcu Czajka tego terenu przez instruktorów: Antoniego Pawliczka i Ludwika Zygmunda z Okręgowego Komitetu Szybowcowego w Katowicach i zakwalifikowanie go do użytkowania dla szybownictwa wyczynowego. Fr. Doński namówił również instruktora z Bezmiechowej Piotra Mynarskiego do wykonania próby lotu żaglowego z Żaru. Mynarski był związany z tym rejonem, bowiem urodził się w Starej Wsi w powiecie oświęcimskim, ukończył gimnazjum im. Adama Asnyka w Bielsku, więc tę propozycję ochoczo przyjął. 9 listopada 1935 roku przewieziono furmanką szybowiec Wrona-bis ze Szkoły Szybowcowej w Lipniku do Porąbki, skąd wyniesiono go na plecach na szczyt Żaru. Tam Mynarski osobiście go zmontował i wystartował w kierunku Porąbki przy północnym wietrze. Latał na żaglu 4 godziny 07 minut aż do zmierzchu, mimo bólu głowy wywołanego brakiem kabinki szybowca. Droga do uruchomienia szybowiska została otwarta. W sierpniu 1936 roku zorganizowano w Porąbce zjazd pilotów szybowcowych, który przyczynił się do przyśpieszenia zagospodarowania Żaru. Loty w roku tym wykonywano tu sporadycznie. Rok później szybowisko stało się formalnie Szkołą Szybowcową nastawioną na uzyskiwanie III i IV stopnia wyszkolenia. Kierownikiem szkoły został instruktor Michał Offierski. Wykonano już wtedy wiele obiecujących lotów. Pełny rozkwit szkoły nastąpił rok później. Wylatano na szybowcach 416 godzin, w tym 112 lotów ponad jednogodzinnych, 22 powyżej 5 godzin, wyszkolono do III stopnia dziesięciu uczniów. W roku 1939 uzyskano tu już rekordy kraju. Ostatnie przedwojenne loty na Żarze wykonano 29 sierpnia. Szkoła dysponowała wówczas 11 szybowcami.

Podczas wojny wykorzystywali ją Niemcy, latając głównie szybowcami swojej produkcji. Szkolili oni wówczas swoją młodzież startując głównie w dolnej części południowego zbocza Żaru.

Po oswobodzeniu Bielska i Białej Krakowskiej w pierwszej połowie lutego 1945 roku tamtejsi harcerze przystąpili do tworzenia tzw. „harcerskich skrzydeł”. Działali pod kierunkiem Tadeusza Puchajdy, przedwojennego instruktora pilota szybowcowego i zaawansowanego skoczka spadochronowego. Wkrótce po 17 stycznia 1945 roku, czyli po dniu wyzwolenia Warszawy, powstał Departament Lotnictwa Cywilnego Ministerstwa Komunikacji (DLC MK) z siedzibą przy ulicy Hożej 39. Zaaprobował on utworzenie w Białej Krakowskiej Centralnego Ośrodka Szybowcowego Harcerstwa Polskiego (COSHP) z komendantem T. Puchajdą na czele. DLC zadecydował też o przeprowadzeniu na Żarze od 17 do 30 czerwca 1945 roku kursu unifikacyjnego dla instruktorów szybowcowych, a od 1 lipca do 15 sierpnia szkolenia podstawowego dla uczniów, harcerzy z tego rejonu. Po miesięcznym szkoleniu część uczniów wyjechała pociągiem do Grunowa, graniczącego z Jelenią Górą, w celu zabezpieczenia przed rozgrabieniem przedwojennej poniemieckiej szkoły szybowcowej, górskiego szybowiska i zakładu szybowcowego. Dotarli tam 1 sierpnia 1945 roku. W zamian za wykonywanie planowanego zadania młodzież miała kontynuować naukę latania. Starsi działacze lotniczy, wywodzący się jeszcze sprzed wojny, gdy szybownictwo polskie było po Niemczech drugą potęgą w świecie, myśleli o stworzeniu planu rozwoju szybownictwa w nadchodzących latach.

W tym celu DLC zorganizował w dniach od 18 do 23 listopada 1945 roku I Ogólnopolską Konferencję Szybowcową w szkole szybowcowej w Grunowie, którą ominęły intensywne działania wojenne. Na tym sejmiku lotniczym zebrało się około stu przedwojennych działaczy lotniczych. W ciągu sześciu dni obrad opracowano nie tylko plan reaktywacji w Polsce działalności szybowcowej i modelarskiej, ale i organizacji całego lotnictwa sportowego z uwzględnieniem współpracy ze szkolnictwem, zakładami produkcji sprzętu lotniczego, lotniczą służbą zdrowia i lotniczą służbą meteorologiczną. Powołano do życie Instytut Szybownictwa z siedzibą w Aleksandrowicach. Wnioski z tej konferencji zrealizowano w całości w bardzo szybkim tempie. Wielkie zainteresowanie możliwością rozpoczęcia latania wykazywali harcerze. DLC współpracował ściśle z Główną Kwaterą Harcerstwa. Wyróżniali się szczególnie harcerze zrzeszeni w drużynach Bielska, Białej Krakowskiej, Żywca, Goleszowa i Krakowa. Sprawdzili oni stan szybowisk przedwojennych takich jak Aleksandrowice, Żar, Goleszów i Bodzów, oceniając pozytywnie ich przydatność do rozpoczęcia działalności lotniczej. Budzi zdumienie, że w ciągu zaledwie dwóch lat 1945 – 1947 zdołano wybudować na szczycie Żaru solidny budynek administracyjno-mieszkalny szkoły szybowcowej zwany „meteo”, duży kamienny hangar, drewniany internat, drogę od podnóża Żaru na jego szczyt, instalacje: elektryczną i telefoniczną oraz ścieżki betonowe łączące wymienione obiekty. 12 czerwca 1948 roku uruchomiono wyciąg szynowo-linowy do transportu szybowców z dolnego szybowiska na szczyt, napędzany elektrycznie, drugi w Europie po wyciągu szwedzkim w Alleberg.

Do tej historii sięgają pamięcią miłośnicy Górskiej Szkoły Szybowcowej Żar. W sobotę 18 sierpnia 2001 roku zebrali się oni na wielkiej imprezie – przyjęcia instruktora pilota Adama Dziurzyńskiego za patrona tej szkoły. Dla Żaru Dziurzyński jest postacią najważniejszą. Był jej kierownikiem od lipca 1947 do 31 grudnia 1951 oraz od 1 kwietnia 1957 do roku 1971, kiedy to przeszedł na emeryturę. On sprowadził Tadeusza Górę do pracy na Żarze jako szefa wyszkolenia. Służba Pana Adama dla lotnictwa, społecznikostwo, gospodarność, fachowość, styl bycia i zarządzania, niewzruszone tradycyjne metody postępowania, talent organizatorski i wychowawczy, przyjaźń i otoczenie ojcowską opieką zasługującej na nią lotniczej młodzieży oraz surowość i bezwzględność wobec obiboków zjednały mu wielu przyjaciół.

To spotkanie zgromadziło prawdziwy kwiat wielkich przedwojennych szybowników z Tadeuszem Górą, Jadwigą Piłsudską-Jaraczewską, Ireną Zabiełło i Adamem Zientkiem na czele. Wraz z nimi byli obecni wielcy piloci pierwszych lat powojennych i działacze lotniczy: Ryszard Witkowski, Stanisław Wielgus, Jerzy Popiel, Marian Pedro Wiśniewski, Wacław Kozielski, Adam Niżnik, płk Stanisław Fedyszyn, Mirosława Dziurzyńska, Jan Tadeusz Karpiński, dawni i ówcześni pracownicy GSS Żar i wielu innych. Wtedy zrodziła się myśl urządzania spotkań miłośników Żaru corocznie. Trwają one do dziś.

Ubiegłoroczne spotkanie miłośników GSS Żar zorganizowano w jej internacie w okresie od czwartku do niedzieli 26 – 29 września. Przybyło na nie niemal 80 uczestników, którzy podczas meldowania się w recepcji otrzymywali pamiątkowe znaczki, projektowane i wykonywane corocznie przez Zbigniewa Leparskiego, śląskiego działacza lotniczego i skoczka spadochronowego z Pawłowic pod Jastrzębiem Zdrojem. We czwartek po kolacji odbyło się spotkanie organizacyjne, które otworzył Wojciech Kos, dyrektor i prezes GSS Żar. Zapoznał on zebranych z aktualną sytuacją Szkoły i jej wynikami we wszystkich kierunkach działalności. Przedstawił zadania na przyszłe lata i plan spotkania. Do planowanego przebiegu imprezy ustosunkował się Leszek Mańkowski, prezes Rady Seniorów przy Aeroklubie Polskim i prezes Krakowskiego Klubu Seniorów Lotnictwa. Uczestnicy tego spotkania mieli okazję podziwiać ścianę między salą wykładową i jadalnią ozdobioną pięknym i bogatym treściowo i ilościowo zestawem zdjęć lotniczych w formacie A4 autorstwa Andrzeja Szymczaka. Przez ostanie kilkanaście lat bierze on udział w najważniejszych imprezach lotniczych w Polsce, dokumentując fotografiami ich przebieg. Tę intensywną działalność A. Szymczaka można przyrównać tylko do twórczości nieżyjących już działaczy lotniczych: Bernarda Koszewskiego i Bolesława Gaczkowskiego.

Piątkowy poranek powitał uczestników spotkania piękną pogodą. Przed obiadem mogli oni polatać na szybowcach, wyjechać kolejką szynowo-linową na szczyt Żaru lub zaplanować sobie zajęcia indywidualne. Piątkowe popołudnie i wieczór były bardzo bogate. Najpierw wyświetlono film pt. „Klan Olszewskich, wyhodowany w Aeroklubie Gdańskim”, trwający 1 godzinę 13 minut. Dzięki niemu pogłębiono wiedzę o niemal stuletniej lotniczej historii tej wspaniałej rodziny, w której prekursorem był Konrad Olszewski. Urodził się on w Jarocinie 19 stycznia 1908 roku. Od wczesnego dzieciństwa latał za samolotami, startującymi i lądującymi na lądowisku pod Jarocinem. Był rolnikiem, jako właściciel majątku (pole orne i las) o powierzchni 116 ha w Sierosławiu pod Poznaniem. W roku 1928 wyszkolił się na szybowcu CW-1 do kategorii A na górce w Bałczynach (278 m n.p.m.), leżącej między Wrocławiem i Łodzią. W okresie od października 1928 do września 1930 odbył służbę wojskową w 34 eskadrze 3 pułku lotniczego, podczas której awansował do stopnia kaprala. W roku 1932 odbył sześciotygodniowe szkolenie dla rezerwistów. Rok później instruktor pilot sierżant Michalak wyszkolił go na samolocie Hanriot XXVIII. Zamiar kupna samolotu RWD-5 zniweczył wybuch wojny. 24 sierpnia 1939 roku Konrad został zmobilizowany z zadaniem objęcia funkcji dowódcy placówki meteorologicznej i pilota łącznikowego. Wkrótce po wybuchu wojny dostał się do niewoli niemieckiej. Został więźniem obozu Lamsdorf (Łambinowice) pod Opolem, skąd szczęśliwie w grudniu 1939 udało mu się zbiec.

Po wojnie majątek Konrada rozparcelowano w ramach reformy rolnej. Otrzymał on nakaz osiedlania się w odległości co najmniej 150 km od swego domu. Wybrał Sopot, ze względu na bliskość siostry, mieszkającej w Gdyni. W roku 1945 został współzałożycielem Aeroklubu Gdańskiego (AG) , w którym pełnił funkcję skarbnika, będąc Głównym Księgowym. W aeroklubie latał na szybowcach i na samolotach. W roku 1949 został skazany na obóz pracy, otrzymując wraz z rodziną zakaz wstępu na wszystkie lotniska w Polsce „za godzenie w istotne interesy PRL”. W czasach stalinowskich był prześladowany przez bezpiekę. W roku 1956 po rehabilitacji powrócił do lotnictwa. Przeszkolił się w lotach agrolotniczych, w których latał na samolotach PO-2 i CSS-13, walcząc głównie ze stonką ziemniaczaną. W ten sposób, latając pół metra nad kartofliskami, jakby powrócił do rolnictwa. Ponadto wykonywał loty patrolowe przeciwpożarowe w Borach Tucholskich. W latach 1960 – 1963 pełnił funkcję kierownika Aeroklubu Gdańskiego. Przestał latać ze względów zdrowotnych po 2 lipca 1963. Łącznie latał na 13 typach samolotów (8 przed wojną i 5 po wojnie). Wykonał 1700 lotów na samolotach w czasie 1830 godzin. Do końca życia pracował społecznie, był członkiem Gdańskiego Klubu Seniorów Lotnictwa. Zmarł 18 czerwca 1979 roku.

Kolejnymi pilotami w rodzinie Konrada i jego żony Czesławy były ich dzieci, Olgierd i Maria, znaczące postaci w polskim lotnictwie. Olgierd, urodzony w Poznaniu 6 stycznia 1937, już w wieku 5 lat zajmował się modelami samolotów, co jest nawet utrwalone na zdjęciu. W latach 1947 i 1948 był członkiem modelarni w Sopocie. Na szybowcu Czapla wyszkolił się w Strzebielinie we wrześniu 1956 w grupie instruktor Lidii Pazio. Uprawnienia do wykonywania akrobacji pełnej i zespołowej na szybowcach uzyskał na Żarze. Zdobył srebrną i złotą odznakę szybowcową z dwoma diamentami. 18 czerwca 1958 wykonał pionierski lot szybowcowy z pocztą z okazji szybowcowych mistrzostw świata rozegranych w Lesznie, przewożąc 901 listów. W jesieni tego roku wykonał ostatni lot szybowcem Sęp SP-552 przed jego kasacją. Był również pilotem samolotowym sportowym i zawodowym, posiadał uprawnienie do lotów agrolotniczych. Latał zawodniczo wielokrotnie w zawodach szybowcowych i samolotowych, zajmując w wielu z nich czołowe miejsca, z pierwszymi włącznie. Posiadał uprawnienie instruktora szybowcowego I klasy. Jako instruktor wykonał 2000 lotów w czasie 260 godzin. Łącznie w latach 1956 – 1980 wykonał na 20 typach szybowców 2700 lotów w czasie 1200 godzin a na samolotach latając do roku 1984 - 4684 loty w czasie 1080 godzin. Latanie potrafił pogodzić z pracą naukową na uczelni w Gdańsku i kierowaniem Oddziałem Politechniki Gdańskiej w Elblągu. Posiada stopień naukowy doc. dr inż. Nadal pracuje zawodowo w stworzonej przez siebie firmie eksperckiej A&O EXPERT.

Maria - siostra Olgierda, urodzona w Warszawie 2 października 1943, rozpoczęła latanie w Centrum Szybowcowym w Lesznie w lipcu 1960, będąc uczennicą liceum. Jej instruktorem był Eugeniusz Pieniążek. Czyniła bardzo szybkie postępy. W roku 1961 zdobyła srebrną, a w roku 1965 złotą odznakę szybowcową. Rok później awansowała do Szybowcowej Kadry Narodowej i uzyskała tytuł Mistrza Sportu. Członkiem Kadry Narodowej była przez 12 lat. Zajmowała wiele czołowych miejsc w licznych zawodach z wicemistrzostwem Polski kobiet włącznie. W roku 1963 jako członek załogi Danuty Zachary współuczestniczyła w locie docelowo-powrotnym długości 419,3 km, który był kobiecym rekordem świata w kategorii szybowców dwumiejscowych. W roku 1973 uzyskała Diamentową Odznakę Szybowcową. W okresie lat 1960 – 1980 wykonała 820 lotów w czasie 1290 godzin. Od roku 1966 jest żoną znakomitego pilota szybowcowego i samolotowego prof. dr hab. inż. Edwarda Popiołka, pracownika naukowego na AGH, z którym mieszka w Krakowie. Maria jest matką córek: Ani i Gosi.

Edward jest znakomitym pilotem szybowcowym i samolotowym oraz instruktorem, który wyszkolił wspaniałych pilotów z samolotowym mistrzem świata Krzysztofem Lenartowiczem włącznie. Edward przez 20 lat był członkiem kadry narodowej szybowcowej i samolotowej W roku 1984 został w sporcie samolotowym indywidualnym wicemistrzem świata. Trzykrotnie był mistrzem świata w drużynie, dwukrotnie mistrzem Polski i 11-krotnie jej wicemistrzem. Posiada Diamentową Odznakę Szybowcową. Do lotniczego klanu Olszewskich jednak oficjalnie nie należy.

Jest ciekawostką, że w Aeroklubie Gdańskim latała w tym samym czasie w latach 1960 - 1963 trójka osób z lotniczego klanu rodziny Olszewskich: Konrad, Olgierd i Marysia. Był to pierwszy taki przypadek w tym aeroklubie. Został on później powtórzony, gdy wyszkolili się na szybowcach Radek i Artur, synowie Olgierda i jego żony Hani, zwanej pieszczotliwie Hanulką. Obaj nasiąkali lotnictwem od wczesnego dzieciństwa, przebywając z rodzicami na lotniskach i zajmując się modelarstwem. Radka, urodzonego w Gdańsku 9 października 1964, wyszkolił na szybowcach instruktor Mirosław Ołowski w Pruszczu Gdańskim w roku 1981. Dwa lata później Radek uzyskał II klasę pilota szybowcowego. Latał na 8 typach szybowców. Do roku 1989 wykonał 340 lotów w czasie 325 godzin. W roku 1988 instruktor Krzysztof Jurkiewicz wyszkolił go na samolotach, na których Radek do roku 2018 wylatał 510 godzin. Podobne szkolenie przeszedł Artur, urodzony w Gdańsku 6 kwietnia 1971. Na szybowcach, również w Pruszczu Gdańskim, wyszkolił go instruktor Maciej Kruszewski w roku 1988. Obaj bracia w roku 1998 zaczęli latać na paralotniach, następnie na motoparalotniach. Latali na nich w kraju i zagranicą - we Włoszech i w Austrii a Radek również w Słowenii. Artur wylatał na tym sprzęcie 200 godzin, zaś na samolotach 490. Obaj bracia w roku 2011 kupili jako współwłaściciele samolot Typhoon a następnie Sky Ranger, który nadal wspólnie eksploatują.

Klan Olszewskich ma przed sobą piękną przyszłość. Radek z żoną Beatą mają dwóch synów - Dominika, urodzonego w Gdańsku 5 kwietna 1991 oraz młodszego o 4 lata Filipka. Joanna i Artur są rodzicami Emilka (25 lat) i Kacperka (17 lat). Dominik został również pilotem szybowcowym Aeroklubu Gdańskiego w roku 2011, wyszkolony przez instruktora Dominika Przybysza. Do roku 2014 wykonał 200 lotów w czasie 50 godzin.

Protoplasta klanu Olszewskich Konrad wraz z żoną Czesławą mają radość oglądać z góry swoje młode pokolenia. Wszyscy członkowie z lotniczego klanu zdobyli wspaniałe wykształcenia i mają dobrą pracę. Artur poszedł w ślady taty Olgierda. Jest naukowcem, w stopniu dr hab. inż., profesor Politechniki Gdańskiej. Zajmował się również muzyką, miał swój zespół. Dominik na studiach inżynierskich zajmował się naukowo wiatrakowcami. Następnie pogłębiał swoją wiedzę na studiach magisterskich w Niemczech.

Z klanem Olszewskich mogą się w Polsce równać liczebnością jedynie krakowscy bracia Wieczorkowie: Marian, Wacław i Krzysztof, wraz ze swoją młodzieżą. Tuż za tym duetem są lotnicze rodziny: pięcioosobowa Iwańskich z Nowego Targu oraz czteroosobowe: Byloków z Wapienicy, Musiałów z Wrocławia i Kwiecińskich z Gliwic.

Omówiony film zebrani nagrodzili rzęsistymi oklaskami, oddając cześć jego bohaterom za całość ich działalności lotniczej, zawodowej, społecznej i rodzinnej. Ciepłym, fachowym komentarzem obraz i głos okrasili: Marysia i Edward Popiołkowie.

Tu warto dodać, że w rodzinie Olszewskich jest jeszcze jedna osoba, która kocha lotnictwo. Olgierd stracił swoją kochaną żonę Hanulkę na skutek jej nieuleczalnej choroby. Po 13 miesiącach ożenił się z Alą, która od 13 lat była wdową. Siostra pierwszej żony Olgierda Irenka była ciocią Ali, gdyż mąż Irenki i tata Ali byli braćmi. Olgierd i Ala znali się się od 45 lat. Prezentem ślubnym od dzieci dla nowożeńców: Olgierda i Alicji Kozak-Olszewskiej był lot balonem. Panna Młoda tak rozsmakowała się lataniem i towarzystwem lotników, że wkrótce latała również ultralight-em z Arturem Olszewskim i szybowcem z instruktorem pilotem AG Andrzejem Romanem, wyszkolonym podstawowo przez Olgierda. Zapowiada się, że Ala w drugim wcieleniu będzie latać na szybowcach. Ma się w rodzinie na kim wzorować!

Wróćmy na Żar. Po filmie nastąpiło spotkanie z Sebastianem i Tomaszem Kawami.

Miłośnicy Żaru zawsze o to zabiegają. Takie spotkanie jest realizowane co roku, jeśli tylko Kawowie nie goszczą gdzieś w świecie. Prelekcje zdobią arcymistrzowskie filmy i zdjęcia z podniebnych zmagań najlepszego szybownika świata, komentarz zaś jest szczytem perfekcji.

Tuż po zakończeniu wystąpienia Sebastiana nastąpił przemiły moment złożenia gratulacji i życzeń urodzinowych Tomaszowi Kawie, który co dopiero ukończył 75 lat. Z tej okazji Andrzej Szymczak wręczył mu własnoręcznie wykonany piękny okolicznościowy album ze zdjęciami i życzeniami. Przy lampce szampana zebrani odśpiewali Tomkowi STO LAT, po czym udali się piętro niżej do kawiarni, gdzie śpiewy tego rozbawionego towarzystwa trwały do północy. Jubilat i prezes Warszawskiego Klubu Seniorów Lotnictwa Lesław Karst byli w śpiewie niezrównani. Zadziwiali nie tylko pięknym talentem wokalnym, ale i znajomością piosenek, śpiewanych zawsze od pierwszej do ostatniej zwrotki.

Po sobotnim śniadaniu nie zapomniano o żarowcach, spoczywających na zawsze na międzybrodzkim cmentarzu: instruktorach, jak Adam Dziurzyński i Bolesław Zoń, pilotach, licznych mechanikach i pracownikach różnych specjalności oraz takich osobach, jak Mirosława Dziurzyńska i Franciszka Lotek, które żarowską szkołę szybowcową wspomagały społecznie. Na ich grobach złożono kwiaty i zapalono znicze. Był czas na zadumę, modlitwę i wspomnienia. Nie wiedzieliśmy wówczas, że wkrótce na tym cmentarzu spocznie zasłużony instruktor Eugeniusz Pieniążek, zmarły 7 lutego obecnego roku.

Wkrótce wróciliśmy do sali wykładowej na wyjątkowe wydarzenie: wspomnienie historii szkoły szybowcowej w Libiążu Małym. Ta szkoła w powiecie chrzanowskim była czynna w latach 1936 -1954 z przerwą w wojennym okresie 1941 - 1945. Po wojnie przeszkolono w niej ponad 800 pilotów szybowcowych! Wśród szkolonych tam byli m. in.: Ryszard Bitner, Stanisław Kolasa, Zbigniew Matlak, Mieczysław Wójcik, Henryk Pawela, Maria Stryczek, Adam Bigaj, bracia Idzi i Jerzy Trybusiowie i Stanisław Gondek. Gross uczniów było harcerzami. Tę piękną historię zawiera książka pt. „Skrzydła nad Libiążem, Historia Szkoły Szybowcowej”, wydana w roku ubiegłym. Jej autorami są: inż. Ludwik Łapuszek, absolwent Politechniki Krakowskiej, w dzieciństwie modelarz, następnie skoczek spadochronowy i pilot szybowcowy oraz jego córka dr inż Marta Łapuszek, absolwentka Politechniki Krakowskiej, adiunkt jej Katedry Inżynierii i Gospodarki Wodnej. Autorzy na 136 stronach podają bardzo przystępnie skrzydlate losy szybowiska w Libiążu Małym od roku 1936 oraz historię modelarstwa lotniczego w powiecie chrzanowskim od roku 1926. Książka jest bogato ilustrowana historycznymi zdjęciami. Jej wydanie zostało współfinansowane przez Urząd Miejski gminy Libiąż ze znacznym wsparciem burmistrza Jacka Latko. Autorzy książki wraz z żoną pana Ludwika, mgr Anną Twardowską- Łapuszek, emerytowaną nauczycielką biologii, zaszczycili miłośników Żaru pięknym wykładem mało znanej historii szkoły szybowcowej w Libiążu Małym, wzbogaconym wyświetleniem filmu i zdjęciami. Wszystkich słuchaczy obdarowali swą książką. Rok wcześniej wydali oni książkę pt. „Ludwik Mołata z Libiąża. Pilot 305 Dywizjonu 305 bombowego im. J. Piłsudskiego” opisującą losy wuja Ludwika Łapuszka.

Miłośnicy Żaru serdecznie podziękowali autorom za wspaniałe spotkanie. Wśród słuchaczy byli: Stanisław Gondek, pilot Aeroklubu Warszawskiego, który już rok wcześniej opowiadał żarowcom o swoim szkoleniu początkowym w Libiążu i pilot Andrzej Miciński, mieszkający na południowym zboczu Żaru, zaprzyjaźniony z autorami wykładu.

Po tym wykładzie głos zabrała mgr historii Katarzyna Ochabska, autorka biografii naszego asa lotnictwa myśliwskiego, generała Stanisława Skalskiego, wydanej w roku 2007. Jej dzieło było drugą książką poświęconą generałowi, po opracowaniu Antoniego Michalaka pt. „Między niebem z piekłem”, wydanym przez Oficynę Wydawniczą KAGERO w Lublinie w roku 1966. W ubiegłym roku BELLONA wznowiła wydanie książki autorstwa Stanisława Skalskiego „Czarne krzyże nad Polską”. Wspomnienia te zostały poprzedzone na stronach 11 – 43 wstępem poświęconym opisowi postaci generała. Czytelnik nie znający jego biografii może ten opis przeczytać z przyjemnością, nie zdając sobie sprawy, że w tekście znalazły się również niefortunne zdania, będące subiektywnym odczuciem autora przedmowy wobec generała. Aby poznać głębię biografii Stanisława Skalskiego, a szczególnie jego duszy, trzeba było z nim spędzić tysiące godzin. Takich ludzi, żyjących obecnie, jest zaledwie kilkoro, a wśród nich Jolanta Pusłowska - pasierbica gen. St. Skalskiego, Joanna i Stanisław Skalscy - dzieci Mieczysława Włodzimierza Skalskiego, brata stryjecznego generała, K. Ochabska oraz małżeństwo Alina i Piotr Matwiejowie. Już na stronie 11 zadziwia ocena autora odnośnie śmierci generała: „I tak się wszystko zakończyło, w zasadzie trudno nawet powiedzieć, czy dobrze, czy źle. Dla nas to trudna chwila. Dla generała od dawna planowane odejście było jedynym dobrym wyborem ...”. Podobnie trudno ocenić pozytywnie opinię (s.39) o późnych latach dziewięćdziesiątych: „Skalski stał się coraz bardziej podejrzliwy, osamotniony i zgorzkniały, nie był już tak sprawny intelektualnie, jego dokonania i pozycja przestały się liczyć”. Te i inne zdania, zawarte w tym wstępie spotkały się ze zdecydowaną oceną negatywną K. Ochabskiej oraz wielu osób znających dobrze generała.

Sobotni wieczór jest na omawianej żarowskiej imprezie najbardziej oczekiwany.

Przed uroczystą kolacją odsłaniany jest medalion poświęconego wybitnej osobistości związanej z Żarem. Spośród dziesięciorga odznaczonych wcześniej żyje tylko jedna osoba – Stanisław Wielgus, który swój medalion odsłaniał osobiście. Po nim zaszczyt ten spotkał w ubiegłym roku Józefa Jacka Figwera. Jego medalion poświecił Dominik Orczykowski OFMCap. J. Figwer urodził się w Mielcu 16 marca 1928 roku. Z Żarem jest związany od pierwszego po wojnie kursu szkolnego na Żarze, zorganizowanego w lipcu 1945 roku. Tam uzyskał podkategorię B. Rok później przebywał on na żarowskim kursie treningowo-wyczynowym w okresie od 5 do 20 sierpnia. W tym ostatnim dniu żeglował na południowym zboczu prze 15 minut, zdobywając podkategorię C. Wkrótce potem był jednym z najlepszych szybowników w Polsce. Uczestniczył w trzech pierwszych zawodach szybowcowych w powojennej Polsce, rozegranych na Żarze: VII Krajowych Zawodach Szybowcowych (8 - 20 czerwca 1948), I Krajowych Zawodach Szybowcowych Juniorów (22 – 29 maja 1949) i w Międzynarodowych Zawodach Szybowcowych Państw Demokracji Ludowej (6 – 19 czerwca 1949). Na Politechnice Śląskiej w Gliwicach zdobył tytuł mgr inż. na Wydziale Elektrycznym. W czasie studiów latał na szybowcach i samolotach w Aeroklubie Śląskim w Gliwicach, był współzałożycielem Koła Lotniczego przy Politechnice Śląskiej i członkiem szybowcowej kadry narodowej. W roku 1958 uzyskał stopień kandydata nauk technicznych w Naukowo-Badawczym Instytucie Kinematografii w Moskwie w specjalności akustyki. W latach 1960 – 1962 pracował w Anglii i w Niemczech, po czym wyemigrował do USA. Zasłynął tam wykonaniem projektów instalacji nagłaśniających i akustyki architektonicznej w wielu krajach świata, szczególnie w USA, Kanadzie, Azji, Południowej Ameryce i w Australii. Był konsultantem ponad 300 projektów. Na spotkaniach miłośników Żaru bywa corocznie, podobnie jak jego przyjaciel Tadeusz Wala ze Słowacji, konstruktor szybowców serii WT-1 – WT- 3 i znakomitych samolotów serii od WT-4 do WT-9 Dynamic i WT-10 Advantic, wyeksportowanych w liczbie ponad 700 sztuk do wielu krajów świata. T. Wala jest pilotem szybowcowym i samolotowym polskiego pochodzenia, wielokrotnym szybowcowym rekordzistą Czechosłowacji, jej reprezentantem na licznych zawodach szybowcowych, z mistrzostwami świata włącznie.

Nadszedł czas uroczystej kolacji. Przed jej spożyciem podnosimy w przyjemnej jadalni toast w intencji wszystkich żarowców. Następnie wybitni instruktorzy są wyróżniani statuetką Dedala. Odznaczeni nią instruktorzy to postaci wyjątkowe w historii polskiego lotnictwa. Tym razem laureatami zostali: Rudolf Kopernok i Herbert Majnusz, wyróżnieni statuetkami o numerach 27 i 28. Obaj przyjechali na imprezę w towarzystwie bliskich sobie osób: Rudolf z córką Danutą Kieszczyńską, jej mężem Lubomirem i krewnym – pilotem Ryszardem Jelonkiem, Herbert z wnukiem Dawidem Dwernickim i przyjacielem, wszechstronnym pilotem Pawłem Bamberskim.

R. Kopernok urodził się 12 lutego 1925 roku w Brzezince, obecnie dzielnicy Mysłowic. Lotnictwo zawładnęło nim w wieku zaledwie 5 lat, gdy z ojcem oglądał akrobację 3 samolotów na pokazach lotniczych. W roku 1946 zakwalifikował się na podstawowe szkolenie szybowcowe na lotnisku Muchowiec w Katowicach, gdzie uzyskał kategorie A i B. Już w następnym roku został instruktorem szybowcowym. W ciągu kilku lat zdobył najwyższe kwalifikacje lotnicze i odznaki szybowcowe: srebrną i złotą. Jako 12-ty pilot w Polsce i 31-szy na świecie uzyskał Diamentową Odznakę Szybowcową, do której diamentowe przewyższenie zdobył w locie falowym nad Karkonoszami, uzyskując wysokość 7200 m bez użycia maski tlenowej. Był znakomitym instruktorem szybowcowym i samolotowym, szkoląc pilotów aż do roku 2001, w którym przestał latać. Znany był z perfekcyjnego pilotażu, który skutecznie przekazywał swoim licznym uczniom. Pracował zawodowo i społecznie jako instruktor w latach 1947 – 2001 w Goleszowie, Katowicach, Rybniku oraz na Żarze, gdzie był instruktorem w latach 1959 – 1964. Był pierwszym Kierownikiem i Szefem Wyszkolenia w Aeroklubie Rybnickiego Okręgu Węglowego od roku 1964. W sumie na szybowcach i na samolotach wylatał po około 2000 godzin, z tego połowę stanowił nalot instruktorski. Wykonał jeden ratowniczy skok ze spadochronem.

Podobnymi cechami odznacza się instruktor Herbert Majnusz, uhonorowany wyróżnieniem Dedala. Urodził się 29 stycznia 1930 roku w Rudzie Śląskiej. Podstawowe szkolenie szybowcowe ukończył w Szkole Szybowcowej w Strzebielinie w grupie instruktora Walentego Hardta w roku 1946. Od tego czasu angażował się do pracy społecznej, szczególnie w poszukiwaniu poniemieckich szybowców i innego sprzętu lotniczego na Dolnym Śląsku. Szybko też zdobywał kolejne uprawnienia w szybownictwie. W Centrum Wyszkolenia Lotniczego (CWL) we Wrocławiu wyszkolił się na samolotach, zdobył tam uprawnienia instruktorskie, po czym w CWL podjął pracę zawodową jako instruktor. Przeszkolił się w lotnictwie „agro” oraz na samolotach wielosilnikowych. Został Szefem Wyszkolenia w Aeroklubie Wrocławskim i następnie w Dolnośląskim. Wyszkolił 65 pilotów, w tym 8 instruktorów samolotowych, 16 pilotów samolotowych w CWL, 14 uczniów pilotów szybowcowych na turnusach Lotniczego Przysposobienia Wojskowego. Wyszkolił również wielu pilotów samolotowych na trzech kursach LPW w Kamieniu Śląskim oraz wielu pilotów „agro”. Latał jako pilot „agro” w Polsce, Niemczech, Egipcie, Sudanie, Etiopii, Syrii, Algierii, Tunisie i Mali, 39 razy był liderem przebazowań grup pilotów między Polską a państwami europejskimi i afrykańskimi. Latał na 40 typach samolotów. Wylatał 16120 godzin na samolotach i 2850 na szybowcach, w tym dużo jako instruktor. Wykonał ponadto 19 skoków ze spadochronem. Jest członkiem Klubu Lotników Loteczka.

Obaj laureaci statuetek zostali również wyróżnieni przez instruktor Barbarę Grześkowiak-Bocian, przewodzącą poznańskiemu Klubowi Seniorów Lotnictwa pamiątkowymi znaczkami Aeroklubu Poznańskiego z okazji stulecia lotnictwa polskiego Tym znaczkiem wyróżniła ona również

Leszka Mańkowskiego, Andrzeja Szymczaka, Wojciecha Kosa i niżej podpisanego. Z kolei Leszek Mańkowski wyróżnił kilku działaczy medalami Rady Seniorów Lotnictwa Aeroklubu Polskiego, wykonanymi z okazji 90-lecia Szkoły Orląt w Dęblinie.

Kulinarna historia żarowskiej szkoły szybowcowej rozpoczęła się w roku 1945 bardzo skromnie. Harcerze, uczestnicy pierwszego wówczas szkolenia, zakwaterowani byli w budynku szkolnym i w okolicznych domach w pobliżu kościołach Międzybrodzia Żywieckiego przy dolnym lądowisku. Uczniowie jedli to, co udało się im zdobyć. „Pichcili” sobie sami. Kiedyś instruktor Tadeusz Puchajda uzyskał w Białej przydział większej ilości jaj i twarogu. Załadował to do plecaka i przywiózł kursantom rowerem. Z czasem sytuacja żywnościowa się poprawiła tak, że kuchnia żarowskiej szkoły zaczęła słynąć wśród kursantów. Jej pracownice przy społecznej pomocy Mirosławy Dziurzyńskiej potrafiły wyczarować wspaniałe dania, które do dziś są wspominane. Do tego dostrajają się w dalszym ciągu panie. przygotowujące posiłki obecnie, czego doświadczamy corocznie, również i tym razem. Po spożyciu smacznego posiłku zeszliśmy ponowie piętro niżej do kawiarni, aby kontynuować jubileusz Tomka Kawy. Śpiewy trwały ponownie do północy.

Niedzielny poranek znów powitał nas piękną pogodą. Po smacznym śniadaniu Kapelan Lotników Polskich O. Dominik Orczykowski odprawił w sali wykładowej Mszę Świętą w intencji żarowców żyjących i zmarłych. Po jej zakończeniu część uczestników pożegnała ukochaną szkołę szybowcową, udając się do swych siedlisk. Inni skorzystali z pięknej pogody kierując się na lotnisko, gdzie odbywały się już intensywne loty szybowcowe, dostępne dla każdego chętnego.

Wśród latających była znakomita pilota, aktualna szybowcowa mistrzyni świata w akrobacji szybowcowej w klasie Advanced - Patrycja Pacak, która w rumuńskim Deva pokonała wszystkich 16-tu męskich konkurentów, startując na polskim szybowcu S-1 Swift. Żegnając Żar mamy nadzieję na kolejne jego odwiedziny. Tegoroczne spotkanie zaplanowane jest w dniach od 10 do 13 września. Rezerwacji miejsca można dokonać już teraz telefonicznie, dzwoniąc na recepcję szkoły na numer 33 866 10 46. Będzie to spotkanie wyjątkowe, wspólne dla dotychczasowych Miłośników Żaru i szybowniczek, zwanych przez O. Dominika Orczykowskiego Latającymi Czarodziejkami (dawniej zwanymi Latającymi Czarownicami). Dla nich będzie to Aerosabat XXIII. Obok uczestnictwa w aerosabatach, organizowanych corocznie w różnych miejscach, wiele naszych znakomitych latających Koleżanek i miłośniczek szybownictwa brało również udział w dotychczasowych spotkaniach żarowskich. Wśród nich są m. in.: Hanna Badura, Maksymiliana Czmiel-Paszyc, Lidia Pazio, Adela Dankowska, Barbara Grześkowiak-Bocian, Bolesława Jońca, Maria Popiołek, Urszula Bocheńska-Wojda, Zofia Wysocka-Mycek, Maria Stryczek, Zofia Koziak, Mirosława Sznejder-Rachwał, Krystyna Mańkowska, Barbara Gostyńska-Bielicka, Grzegorza Hynek, Barbara Darmolińska, Halina Glądys, Anna i Barbara Zielezińskie, Jolanta Kujawska, Wiesława Bugiel, Danuta Paciorek, Hanna Rowińska, Maria Kaczmarek, Katarzyna Ochabska, Barbara Suchorowska-Kozdra, Danuta Kieszczyńska, Helena Bieniek, Alicja Kozak-Olszewska, Grażyna Styrylska, Elżbieta Małecka-Bańska, Krystyna Mikrut, Anna Twardowska-Łapuszek i Matra Łapuszek.

Cieszą ubiegłoroczne sukcesy GSS Żar. Uzyskano dodatni wynik finansowy w działalności statutowej. Podczas 155 dni lotnych wylatano 2200 godzin w 1700 lotach. Tylko w okresie październik – grudzień wylatano 1241 godzin, wykonując niemal 800 lotów. Przykładowo w lotach falowych 1 października wykonano 40 lotów w czasie 80 godzin, a 12 października 40 szybowców wylatało w sumie 102 godziny. Szybowce wyposażone w instalację tlenową latały do wysokości 6000 metrów, a bez niej – do 4000. Uzyskano sporo przewyższeń diamentowych.

Perspektywy na rok bieżący są dobre. Wiele zależy od sytuacji związanej z koronawirusem.

Wszystkie koszty wykonania medalionów i wyróżnień Dedala ponoszą uczestnicy żarowskich spotkań. Chętni do wsparcia tych akcji, zwłaszcza aerokluby, kluby seniorów lotnictwa oraz inne instytucje i osoby prywatne mogą dokonać wpłat na konto Krakowskiego Klubu Seniorów Lotnictwa, Al. Jana Pawła II 39, 31-864 Kraków: 49 1020 2906 0000 1102 0112 3876 z dopiskiem: Dedal lub Medalion.

Tekst Stanisław Błasiak

Fotokolaże wykonał niezawodny Andrzej Szymczak


My - Żarowcy!!!



Od lewej Jacek Figwer, Tomasz Kawa, Tadeusz Wala

Od lwej Wojciech Kos - dyrektor GSS Żar, Robert Rowiński, Leszek Mańkowski, Rudolf Kopernok, Stanisław Maksymowicz, córka R. Kopernoka




Basia Grześkowiak-Bocian, O. Dominik Orczykowski, Aleksander "Czarek" Kujawski, Jacek Figwer, Stanisław Błasiak, Tadeusz Ćwik, Paweł Bamberski






447 views0 comments
bottom of page